Niedojrzałe decyzje biznesowe, które pomogły mi odnieść sukces - Nie Ma Biura - podcast dla przedsiębiorców

18 lat na rynku i cały czas pod prąd! Jak zaczęliśmy pracować zdalnie? Jak odmówiliśmy firmom z Doliny Krzemowej i inwestorom VC? Czy reguły biznesu można nagiąć i nadal prowadzić dobrze prosperującą firmę?

🎧 Główne tematy odcinka podcastu:

✅ Dlaczego pracujemy zdalnie i nie mamy biura?

✅ Jakim cudem pracujemy tylko 4 dni w tygodniu?

✅ Dlaczego odrzucaliśmy oferty wykupu oraz inwestorom z Doliny Krzemowej?

🎧 Słuchaj podcastu Nie Ma Biura - tym razem o postanowieniach i celach noworocznych

👀 Możesz też nas oglądać

🎙 Subskrybuj nasz podcast i sprawdź, jak pracować mniej a lepiej

🟣 Apple Podcasts

🔵 Google Podcasts

🟢 Spotify

🟡 RSS

🟠 Overcast

🔴 Pocket Cast

🙋 Prowadzący:

📝 Notatki do odcinka

🟣 Znajdź nas w sieci

💜 (D)oceń nas

Jeśli doceniasz nasze starania, mimo że czasem nie jest idealnie 🙈, dodaj opinię na Apple Podcasts lub na innej platformie, na której nas słuchasz.

Bezpłatna konsultacja w zakresie produktywności, komunikacji w zespole i wykorzystania Nozbe

Transkrypcja odcinka

Jak to jest prowadzić firmę przez 18 lat, podejmując decyzje, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niedojrzałe? Czy naprawdę wydałem aplikację bez możliwości płacenia za nią? Czy zrezygnowałem z oferty Doliny Krzemowej, z ofert inwestorów, wykupu firmy za miliony? Czy wprowadziłem czterodniowy tydzień pracy i jak to zrobiłem i po co? Tak, dzisiaj usłyszycie o tych i o innych moich decyzjach, które mogą wydawać się szalone. O niekonwencjonalnym podejściu do biznesu, które doprowadziło Nozbe do osiągnięcia statusu jednej z wiodących aplikacji zarządzania projektami i zadaniami i do tego, że oblewamy już 18 lat na rynku. Osiemnastka: czyli niedojrzałe decyzje do dojrzałości firmy. Zapraszam do słuchania, ja jestem Michał Śliwiński, założyciel Nozbe i dzisiaj ze mną jest Emilia z naszego działu wsparcia klienta. Cześć. Cześć, bardzo mi miło dzisiaj dołączyć do podcastu Nie ma biura, właśnie wczoraj dlatego, że świętujemy 18 urodziny Nozbe w lutym i wspólnie z Michałem dzisiaj chcielibyśmy przenieść się trochę w czasie do pewnych ciekawych lub nawet kluczowych momentów w historii firmy. No właśnie do początku, bo to też jest bardzo ciekawa historia. Jesteś znany z podejmowania nietypowych decyzji. W sumie początek Nozbe też był taki nietypowy. To było w lutym 2007 roku, wtedy miała miejsce premiera Nozbe, wtedy jeszcze tylko w języku angielskim, jeszcze nie było polskiej wersji i w ciągu tygodnia pobrało ją wtedy 10 osób, ale udzielałeś się wtedy na forach, na blogach i to szybko zaprocentowało. Okazało się nagle, że z tych 10 osób w ciągu miesiąca zrobiło się 1000 osób. Czy byłeś w ogóle przygotowany na to, że aplikacja tak szybko zyska popularność? Musisz bać pod uwagę, że naprawdę ja nie byłem na nic przygotowany. To więcej, ja już byłem sparzony próbowaniem zrobienia nowego biznesu. Ja zawsze się śmieję, że poległem tyle razy, że to już gorzej być nie może, dlatego że wcześniej próbowałem trzy biznesy online uruchomić. Zawsze kończyło się tak, że kontynuowałem jako konsultant dla innych biznesów, a moje trzy biznesy się nie rozkręciły. Ale Nozbe było inne, dlatego że Nozbe było od początku aplikacją, dla której miałem wyjątkowe serduszko. To było coś takiego, że ona mi robiła robotę, mi pomagała się ogarnąć, więc to już dla mnie była użyteczna. Więc wiedziałem, że ja i tak będę z tego korzystał, ale z drugiej strony właśnie nie spodziewałem się niczego. I dlatego jak uruchomiłem Nozbe, to uruchomiłem bardzo nieśmiało. Postawiłem sobie termin, że 1 stycznia oczywiście. Jeszcze musiałem miesiąc testować Nozbe i po tym jak już uruchomiłem i właśnie na tych moich znajomych blogach, gdzie tak wcześnie się udzielałem, ogłosiłem, że Nozbe jest. Miałem nadzieję, że kilka osób zobaczy, coś tam mi powie, podpowie i to będzie się powoli rozkręcało. Po czym właśnie okazało się, że wtedy siła blogów była duża, dużo większa niż teraz socjali i wszystkiego innego. Wtedy nie było TikToka, nie wybuchnąłem na TikToku, ale wybuchnąłem na blogosferze i blogosferze tej takiej właśnie zaznaczonej z produktywnością. A jako, że napisałem po angielsku, bo metoda getting things done idealna była słynna w Stanach. Więc musisz zwracać sobie pod uwagę, ja jestem chłopakiem z Polski, z małego mieszkanka w Warszawie. Tworzę aplikacje po angielsku i to wszystko jakby, ja nie wierzyłem w to wszystko. I okazało się, że najazd na aplikacje był brutalny i to było tak, że na takim znanym portalu ZDNet pojawił się artykuł o Nozbe bez mojej wiedzy. Ta osoba w ogóle, Mark Orchard, w ogóle do mnie nie napisał, że taki artykuł pisze, więc jakby ja się zupełnie nie spodziewałem. To było jak grom z jasnego nieba, że po prostu do godziny się budzę i mówię coś tu nie tak, może mnie ktoś zaatakował. Po prostu tyle osób zapisuje się na konta Nozbe. No i oczywiście od razu musiałem zmienić plany, że nagle tyle osób jest i nagle wszyscy mówią, ale my tylko możemy mieć pięć projektów, ja chcę więcej. A ja tak pisałem im, że nie można więcej, bo tylko tyle na razie można, a oni to znaczy nie można więcej, ja chcę więcej. No więc oczywiście nasz klient, nasz pan od razu mówię jejka i ja pamiętam zrobiłem taki hak, że bo to było tyle roboty, że stwierdziłem OK, to ja zrobię tak. Stworzę plan premium, który można wykupić, a tak naprawdę to się nic nie płaciło. Tylko po prostu było zdarzenie. Zdeklarować, że chcę mieć plan premium i jak tylko się zdeklarowało, to wtedy jakby miało się więcej projektów możliwych po to, żeby oni mogli z tego korzystać. I ja w tym czasie w ogóle zastanawiałem się w ogóle jaką formę płatności, skąd i pamiętam, że wybrałem Paypala, co było też nie najlepszym pomysłem na początku, ale nie miałem innego, żeby Paypalem chociaż móc kasować. I dopiero po trzech miesiącach w maju 2007, po trzech miesiącach, kiedy już mieliśmy ponad 5000 użytkowników, wprowadziłem możliwość zapłacenia za Nozbe. Czyli na samym początku jeszcze w ogóle nie przewidziałeś tego, że ktoś będzie chciał kupić twoją aplikację, wykupić subskrypcję. I to masz taką, wiesz, ja o tym marzyłem, ja zawsze marzyłem o tym, żeby rozkręcić biznes, który właśnie będzie w internecie, gdzie będą ludzie płacili online, jakby ja to widziałem, bo mój taki przyjaciel, kupel Szymon Grabowski z GetResponse, on rozwinął GetResponse w ten sposób i zawsze dla mnie to był taki wzór, że wow, można coś takiego zrobić i można to prowadzić i to może być frajda. I tak chciałem też zrobić, ale z drugiej strony nie wierzyłem, że to się uda. Tyle razy się sparzyłem, tyle razy próbowałem innych produktów, tylko tak jak mówię, tutaj było wyjątkowo, że to był produkt, w który od początku wierzyłem i mi się wydaje, że to ta wiara w ten produkt, to, że on i tak, ja i tak bym go rozwijał, nawet jakby nikt go nie używał dla siebie, to było coś zupełnie innego. Do tego, żeby się ogarnąć, to była dla mnie bardzo ważna rzecz, dlatego że ja jestem osobą, jak dobrze wiesz, dosyć chaotyczną, więc ja dzięki temu, że mam Nozbe, mogę funkcjonować. To jest mój system wsparcia. Bez niego, bez Nozbe, ja bym sobie naprawdę nie poradził, więc ja o tym wiem, że potrzebuję tego i dlatego to było coś innego. Więc zaczęło się dziać, tak? Przybywało użytkowników, tysiąc. Później pięć tysięcy, tak, po kilku miesiącach, no i ponieważ Nozbe zyskiwał popularność, to było ci to ciężko ogarnąć samemu, no i wiadomo, aplikacja też musi się dalej rozwijać, więc takim naturalnym krokiem było szukanie pracowników, kogoś do pomocy, ale wcale nie zacząłeś od tego, że, nie wiem, szukałeś biura w okolicy, od dodania jakiejś oferty pracy, u ciebie w mieście, tylko troszkę zrobiłeś to też inaczej. Znaczy w ogóle, wiesz, tutaj wróćmy do tego, że moja jakby osoba, ja pisałem pracę magisterską z zarządzania i pisałem o pracy zdalnej, więc dla mnie praca zdalna to było zawsze coś, co chciałem robić, ja zawsze miałem wrażenie, że mając komputer i internet, ja mogę pracować skądkolwiek na świecie, więc dla mnie to było coś, co chciałem robić. To było, jakby ja zawsze byłem na to gotowy i dlatego siedząc sobie w mieszkaniu, w małym mieszkanku w Warszawie, to był w ogóle, to była ta bardzo mała mieszkanko, więc to był w ogóle róg w salonie, który był tym moim biurem domowym, zresztą będziemy mogli podlinkować do całej historii moich biur domowych, to jak ktoś skróluje na sam dół mojego biura domowego, to zobaczy, że to był taki po prostu sekretarzyk z Ikei, to było moje biuro domowe na początku i sekretarzyk, dlatego że to było w salonie, więc można było to zamknąć. Wtedy nie było widać tego bajzlu biura domowego i ja zawsze tak myślałem i druga sprawa jest też taka, że to było bardzo trudne, ja muszę zwrócić uwagę, że ja byłem, jak zacząłem Nozbe, to byłem wszystkim, programistą, marketerem, odpowiadałem na pytania klientów, robiłem wszystko i takiej osobie trudno jest oddać cokolwiek, więc ja nie wiedziałem, jak do tego podejść. Finanserką dla moich klientów jako konsultant marketingowy ona była, więc jakby ja jej przekazałem maile i się z nią dogadałem, żeby ona przekazała też moje maile od Nozbe i żeśmy to rozwinęli razem, to było prostsze, no ale kwestia programowania, to wymagało ode mnie dużo pracy i dużo błędów, żeby zobaczyć, że moja wiedza technologiczna i moja frajda z programowania, doszła do sufitu, w sensie ja jakby, ja mogę dalej Nozbe rozwijać, ale to ja będę hamulcem rozwoju Nozbe, ja potrzebuję kogoś, kto jest świetnym programistą i kto jest w stanie to rozwinąć dużo lepiej niż ja i nad tym usiąść, żeby tylko to rozwijać i że ja mogę mu pomóc, ja mogę razem z nim kodować i być wsparciem, ale koduję wolno, koduję, no że po prostu jakby jako programista już, ja doszedłem do sufitu i oczywiście mógłbym bardziej i w ogóle, ale stwierdziłem, no nie, znajdę kogoś po prostu lepszego ode mnie w tym temacie i no i wtedy sytuacja była taka, że zgłosiło się kilku programistów, to ja nie pamiętam gdzie, jakieś było takie miejsce, gdzie wrzuciłem ofertę Nozbe, a dzięki temu, że Nozbe w naszym świadku takim startupowym warszawskim, wtedy jak w Warszawie jeszcze mieszkałem, stało się dosyć popularne, no to ludzie słyszeli o Nozbe i podawali sobie, ej tutaj Nozbe szuka programisty i tak dalej, więc i właśnie zgłosił się Tomek, kapelak, pozdrawiamy Tomka, zgłosił się Tomek i zgłosiło się kilka innych osób, no ale Tomek był zdecydowanie najlepszy, najbardziej mi się podobał, jego CV było najlepsze, jego sposób w jaki się skontaktował ze mną, wydawał mi się najlepszym kandydatem i to co on zrobił do tej pory, widać, mi zaimponowało bardzo, Tomek wtedy jeszcze też trochę blogował i tak dalej, to było widać co on robi i mi bardzo, bardzo zaimponowało to co zrobił i no i pamiętam, że stwierdziłem, że z Tomkiem się chcę dogadać, ale Tomek mieszkał w Toruniu wtedy, więc od razu daleko i my mieliśmy rozumieć porozumienia, bo ja wiedziałem, że ja chcę pracować z kimś zdalnie, ale z drugiej strony, a on z kolei się sparzył, bo próbował już pracować w innej firmie zdalnie i okazało się, że to wcale nie było takie zdalnie, tylko było takie zdalnie, że masz się meldować, może tutaj nam wyślesz jakiś screenshot co robisz, może nam coś tam, jakby takie zdalnie, ale takie wiesz, bez zaufania, a ja powiedziałem mu, nie, nie, pracujesz zdalnie i co więcej Tomek na początku pracował na puetatu, bo jeszcze kończył studia i on już na puetatu pracował lepiej niż ja, więc to była dobra decyzja i słuchaj i tak z ciekawości ci powiem, że po wielu latach czytałem książkę o powstaniu Minecrafta i tam z kolei ten założyciel Minecrafta też był sam, zaczynał sam, ale on zrobił dokładnie inaczej niż ja, bo on jak stwierdził, że już zakłada firmę do Minecrafta, bo jednak to będzie to, to pierwsze co zrobił to szukał biura, a ja nie, więc jakby ja nie myślałem, że to jest takie ważne, żeby biuro i no nie, no ja po prostu chciałem pracować zdalnie i nie miałem z tym problemu od razu psychicznego, jakby w sensie ufałem tej osobie od wsparcia klienta i ufałem też tej delfinie, która była z nami wtedy i ufałem Tomkowi po prostu na dzień dobry zdałem mu kredyt zaufania i którego jakby Tomek, Tomek jest drugą osobą po mojej żonie, która udowadnia, że można ze mną długo wytrzymać, bo Tomek do tego czasu jest z nami i jest w zarządzie firmy Nozbe, więc ciągle jest z nami i to także tak zupełnie poszedłem do tego w inny sposób, a przecież byłem w Warszawie, wiesz w Warszawie było mnóstwo programistów, ja mogłem otworzyć biuro w Warszawie, może jakieś znaleźć, jakieś ze szklanymi w ogóle, wiesz, przeszklone biuro w jakimś ładnym miejscu, nie wiem, napisać logo Nozbe na biurowcu, żeby się pochwalić, że ktoś tam ten, tylko wiesz, z drugiej strony to było też tak, że Nozbe było podane w Stanach, a nie w Polsce, więc no. No dopiero wtedy zaczynałeś rozwiesny projekt, bo na początku nie myślałeś, że aż tak się rozrośnie. Ile razy w ciągu pierwszego roku spotkałeś się z Tomkiem na żywo? No na początku, pierwszy raz to, że po prostu odebrałem, bo ja jestem z Gdyni, mieszkałem wtedy w Warszawie, więc po prostu pojechałem przez Toruń odebrać Tomka z Torunia i pojechaliśmy razem do Gdyni skorzystać z biura mojego taty, mój tata miał biuro, my pojechaliśmy z biura mojego taty, żeby tam razem popracować i tam jakby, no musiałem mu przekazać mój kod, mój wspaniały kod Nozbe, no ten mój kod nie był taki wspaniały, no ale był na tyle wspaniały, że ludzie płacili za tą aplikację, więc. Ja byłem bardzo przejęty tym, no bo jakby tak jakbym oddawał moje dziecko komuś, wiesz, w opiekę, nie, i przekazałem mu ten kod i tak dalej, no ale potem to się w ogóle nie widzieliśmy, nie, w pierwszym roku, nie wiem, może z dwa razy się jeszcze widzieliśmy, więc w ogóle nie, ale po prostu pracowaliśmy razem i tyle i pracowano się świetnie. No a wspomniałeś, że wcześniej już byłeś zainteresowany pracą zdalną, pisałeś o tym, więc dla ciebie to było takie oczywiste, ale są osoby, są firmy. dla których to jest nie do pomyślenia i chociaż była pandemia i wtedy niektórzy też troszkę się przekonali do tej pracy zdalnej, niektórzy już wrócili do biur, bo stwierdzili, że to jednak może nie, to jakby wciąż, możesz spotykać tych sceptyków, tak, nawet teraz po 18 latach na rynku, czy wciąż spotykasz ludzi, których się nie udaje przekonać do tego, mówisz im, ale przecież pracujesz 18 lat w tej firmie, zbudowałeś firmę, zbudowałeś mocny produkt, stabilną firmę, a oni wciąż są tacy, no nie wiem, czy to jednak dobry pomysł, ta praca zdalna. To jest moja ulubiona część, jakby, ojejka, to jest moja ulubiona część rozmowy z przedsiębiorcami i ta rozmowa nigdy nie wychodzi, zawsze wychodzi dziwnie, dlatego że jest coś takiego, no my pracujemy zdalnie, no tak, no ale wy macie taką tam aplikację i jakby, i oni zaczynają się, jakby, wiesz, jak to się ładnie mówi, zaczynają sobie strzelać stopę i zaczynają generalnie się sami, ten, zaczynają tonąć, bo zaczynają mówić coś do mnie, co mnie generalnie obraża, mówiąc, no tak, bo wy macie tą aplikacyjkę, no i w sumie, no i to, to, tylko ten jeden produkt macie, no i też, jakby, no bo my musimy być kreatywni, aha, czyli my nie jesteśmy kreatywni, tak, jakby, czyli nasz produkt nie jest kreatywny i jakby te tysiące osób, którego używa, uważa, że używa po prostu niekreatywnego produktu i który, no, nie, i oni tak zaczynają mówić, no bo u nas to ten, bo my jednak musimy być w jednym miejscu, bo te, tutaj, jakby, musimy być, no nie musicie, jakby, my udowodniliśmy, że nie trzeba, więc Emilia, nikt tego nie kupuje, nikt nie kupuje, jakby, ja mogę im przedstawić fakty, to jest typowa sytuacja, mogę przedstawić im fakty, pokazać im 18 lat firmy, tak, ani razu w biurze, tysiące klientów z całego świata, mamy regularne spotkania, widzimy się online, ale oczywiście spotkania online, to nie, to Emilia, te nasze spotkania online, to one w ogóle, to nie, to jakby w ogóle ich nie było, to nawet nie ma ułamka tego, co spotkanie twarzą w twarz, no więc, jakby, generalnie dowiaduje się, od wielu firm, że po prostu mam taką prostą firmę, mam prostą aplikacyjkę i jestem mało kreatywny, dlatego ja mogę pracować zdalnie, u nich by to się nie udało nigdy w życiu i nawet jeżeli pandemia im udowodniła, że się da, co więcej, udowodniła, że ludzie są zadowoleni, że pracują lepiej i że w ogóle to, o czym ty powiedziałaś, jak dasz pracownikom i sam o tym wiesz, jak dasz pracownikom, po angielsku się ładnie mówi słowo agency, że możliwość podejmowania decyzji i pracowania tak, jak oni chcą, czyli jakby, że decyzyjność, to oni pracują lepiej, no bo idą do przodu, nie muszą czekać, czy pan szef teraz zostanie z biurka i powie mi, że si, albo że no, albo o co chodzi, jakby jest dużo lepsza praca zdalna, jakby to, inna sprawa jest, że w biurze można symulować bycie zajętym, a jak się pracuje w domu, to trzeba udowodnić pracą, udowodnić tym, co się dowiozło, że się rzeczywiście dowoziło, że się rzeczywiście przygotowało, wiesz, ja nie muszę się ciebie pytać, Emilia, czy ty dzisiaj przygotowałaś się do dzisiejszego podcastu, bo ty przygotowałaś cały scenariusz, przygotowałaś, wiesz, wszystko i jakby pytania i takie sprawy i ja to przeczytałem przed tym nagraniem, jakby, ja nie muszę sprawdzać, czy ty nad tym siedziałaś w ogóle, no bo ty dowiozłaś konkretny temat i jesteśmy gotowi, jakby, wiesz, przygotowanie do tej dzisiejszej rozmowy i jakby ludzie nie rozumieją, że to jest kwintesencja i co więcej, też nie rozumieją takiego małego tematu, ale nie wiem, czy wiesz, jakby nie wiem, czy to zdajesz z tego sprawę, ale zauważ, że my szanujemy naszych współpracowników dużo bardziej, widząc, co oni dowożą, nam nie imponuje ich ciuchy, ich cokolwiek, ich bycie, ich picie kawki z nimi, nam imponuje to, co oni dowożą i jeżeli mamy współpracowników, którzy nam dowożą rzeczy na czas, dowożą rzeczy fajne, to wtedy mamy dla nich szacunek w pracy, więc kwestia pracy zdalnej to jest po prostu dla mnie, to jest rzeka, jakby i tak na tym podcaście nie ma biura, rozmawiamy o tym dużo, ale temat się nie zmienił nic, teraz po pandemii jeszcze mamy powrót do biur, o czym będziemy mieli, tutaj spoileruję, w kolejnych odcinkach podcastu będziemy o tym mówić, no, to jest tak niesamowite, więc tak, więc ciągle nikt mnie nie szanuje, 18 lat Nozbe, nikomu nie udowodniłem. No, to jest tak niesamowite, więc tak, więc ciągle nikt mnie nie szanuje, 18 lat Nozbe, nikomu nie udowodniłem. Tak, no i co więcej, jakby najgorsza rzecz, ja jako szef, jakby widać, czy coś dowiozłem, czy nie dowiozłem, nie, jakby ty możesz sprawdzić, Michał, obiecałeś mi to, tego nie ma, nie, jakby ty możesz mnie sprawdzać, nie, i mi się wydaje, że dla wielu szefów to jest niekomfortowe, nie, bo on powie, tam coś tam, nie, a ty mówisz, no dobra, ale, gdzie jest to pytanie, nie, i ja mam kilka zadań, które miałem wczoraj, obiecałem ci wczoraj zrobić i nie zrobiłem i dzisiaj muszę, bo nie udało mi się, więc dzisiaj muszę je dokończyć i to jest tak, że ja naprawdę czuję się głupio, jak tego nie zrobię, nie, ale znowu, jakby nie mogę zasymulować, nie mogę cię oszukać, że zrobiłem niby, tylko ten, nie, bo u nas jest to transparentne, bo widać to w projektach, w zadaniach w Nozbe i to jest, to wymaga dyscypliny, to jest trudne, wymaga umiejętności przyjmowania krytyki od pracowników, w drugą stronę, nie, i to jest bardzo, bardzo ważne, żeby to umieć zrobić, nie, więc, no, mi się wydaje, że to też powoduje taki dyskomfort u pracodawców. No i to jest projekt, który nieoczekiwanie się rozwinął, zacząłeś prowadzić firmę zdalnie, no i tak jak się rozwijała aplikacja, a, w tym czasie, w 2007 pojawił się iPhone i później jeszcze iPad w 2010, niedługo później, więc kolejnym krokiem było stworzenie aplikacji mobilnej, też to był taki, jak się później okazało, punkt zwrotny dla firmy. Jak się w ogóle do tego zabrałeś, żeby stworzyć tą aplikację mobilną? Tak, tak, ja się czuję współtwórcą iPhone’a, w pewnym sensie się śmieję, dlatego, że jakby moja historia jest bardzo pomożna z iPhone’em. Zaczęło się od tego, że ja oglądałem tę prezentację iPhone’a w styczniu, kiedy kończyłem Nozbe, żeby odpalić Nozbe w lutym, więc byłem bardzo, bardzo przejęty tematem, nie wiedziałem, jak będzie odebrany, ale najfajniejsze było to, pierwsza rzecz, w czerwcu, jak wyszedł iPhone, to stworzyłem aplikację, wersję przeglądarkową iNozbe. I robiłem ją, nie mając iPhone’a w ręku, no bo w Polsce nie można było go dostać, on był tylko w Stanach, więc moi klienci amerykańscy mówili mi, jakby ja tworzyłem nową wersję tego iNozbe i klienci moi amerykańscy mówili mi, czy działa, czy nie działa, co działa, co poprawić i dopiero jak pojechałem na konferencję do Stanów we wrześniu, to mogłem obejrzeć to iNozbe na iPhone’ie, jak wygląda, więc to było takie niesamowite. Na iPhone’a mieć oczywiście, ale zauważyłem, że nie mam bladego pojęcia o tworzeniu aplikacji na iPhone’a i to jest zupełnie inny język programowania i to jest coś, czego nie nauczę się w pięć minut, że to było bardzo, bardzo trudne, więc wynająłem freelancerów, którzy mieli mi to zrobić, oni stworzyli taką aplikację, ale ona była fatalna, była naprawdę zła, straszna i no i byłem trochę, nie wiedziałem, co mam zrobić dalej, bo z jednej strony nie stać mnie było, żeby tak to zainwestować, a wiedziałem, że to będzie kosztowało dużo pieniędzy, taka aplikacja i nie wiedziałem, jak do tego podejść, no i zrobiłem deal, który dla większości ludzi wydawałoby się bardzo niedojrzały i bardzo dziwny. Spotkałem kolegów z takiej firmy, wtedy też już nieistniejącej, ale wtedy istniała Macoscope, poznałem chłopaków z Macoscope, którzy przyszli do mnie, że oni zakładają właśnie nową firmę Macoscope, która zajmuje się tworzeniem aplikacji na iPhone’y i oni powiedzieli, że oni chcieliby przejąć moją aplikację mobilną, bo dzięki temu oni by mieli coś, co mogli pokazać swoim potencjalnym klientom, że taką fajną aplikację robią, a ja bym miał aplikację mobilną szybciej, plus oni są też w Warszawie, więc blisko byśmy mogli tam współpracować i tak dalej, to był taki moment, kiedy czasami do nich przyjeżdżałem i sobie u nich pracowałem w ich biurze, więc się dogadaliśmy szybko, że właściwie to tak, to jest fajny pomysł i co więcej wtedy była premiera iPada, to był 2010 rok, była premiera iPada i oni mnie przekonali, żeby kupić iPada pierwszego i żeby zobaczyć, jakie to jest magiczne urządzenie, teraz już wiemy, że to jest bardzo magiczne, że ja w tej chwili, mój główny komputer to jest iPad, ja słynę z iPad Only, z pracy głównie na iPadzie, więc oni już wtedy mi pokazywali tego iPada i stwierdziliśmy, kurczę, to by było fajnie, gdyby NoSpy było na premierę iPada, no ale teraz słuchajcie, więc słuchaj Emilia, kwestia była tego typu, że ok, dogadaliśmy się, że chcemy coś zrobić razem, no ale potem przechodzimy do kwestii biznesowych i teraz uwaga, nie, no oni wiedzą, że ja mam ileś tam 10 tysięcy użytkowników już wtedy, czyli potencjalnych klientów, czyli dla nich fajnie, ale z drugiej strony teraz jak się dogadamy, ja nie mam pieniędzy, żeby zapłacić za tą aplikację, ale oni chcą ją robić, no ale z drugiej strony ja powiedziałem, że ja nie chcę, żeby, nie chcę dzielić się subskrypcjami NoSpy z nimi i tak dalej i tutaj w naszych zasadach mamy, w naszych wartościach mamy simplicity, czyli prostotę i ja poszedłem do tego bardzo prosto, ja powiem, chłopaki, dzielimy się po pół, ale po pół w ten sposób, ja mam moje NoSby, gdzie ludzie płacą mi abonament miesięczny i od tego wam vara, to jest moje, ale jak tworzycie fajną aplikację na iPhona i wtedy jeszcze to było ok, że za aplikację się płaciło jakby dodatkowo, to było, bo wtedy jeszcze było podejście Emilia, że aplikacja to było coś dodatkowego, nie, teraz to już jest integralna część, ale wtedy to jeszcze było takie dodatkowe, nie, więc nawet ludzie byli z tym ok, że muszą zapłacić, nie wiem, 5 czy 10 dolarów jednorazowo za aplikację, która pomoże im w tym, co i tak mają w NoSby na przeglądarce, więc ja powiedział, chłopaki, wy kasujecie za tą aplikację tam 5 czy 10 dolarów, tam żeśmy ustalili cenę i to wszystko jest wasze, ja tego nie chcę, to są wasze pieniądze, wy bierzecie wszystkie zyski z tej aplikacji mobilnej i tak pracujemy, ale ja mam wszystkie subskrypcji i ja dzięki temu, że mam tych tam ileś tam tysięcy użytkowników, to im reklamuję waszą aplikację, więc macie darmowy marketing, nie, więc jest szansa, że sprzedając ileś tam kopii tej aplikacji, wy też na tym wyjdziecie na plus, no i to jakby wszyscy pukali się w głowę do mnie, nie, mówię, co to za deal jest, bez sensu, jakby ja teraz oddaję w ogóle, wiesz, klucze do NoSby przez aplikację mobilną i ja tego nie widziałem i bardzo dobrze, że tego nie zrobiłem, że tego nie widziałem, dlatego, że zadziałało to świetnie, okazało się, że wtedy to był idealny czas, byliśmy jedną z pierwszych aplikacji produktywnościowych na iPadzie, kiedy iPad dopiero wyszedł, więc byliśmy tuż po premierze iPada, premiera iPada była w kwietniu 2010, a w maju nasza aplikacja już była w App Store’ze na iPada, nie, więc to było rewelacyjne, to był jakby idealny timing, nie, a czasami w biznesie timing is everything, nie, i to się bardzo dobrze udało, oni zarobili dosyć dużo pieniędzy i mieli, wiesz, dla startującej firmy mieli regularne przychody, których by nie mieli w tym momencie, więc oni naprawdę zarabiali pieniądze, ja zarabiałem pieniądze, bo nagle byłem jedną z tych wiedzących aplikacji, która jest i na iPhone’ie i na iPadzie i jednocześnie ma przy ten, więc jakby wszystko zadziałało i co więcej, no i to był też w ogóle klimat, taka ciekawostka, jakiś taki bloger z Japonii, Zono, napisał książkę, praca kreatywna na iPadzie, książkę, książkę fizyczną taką właśnie, tą dokładnie, I on ją napisał i co więcej, najlepsze jest to, że pierwszy rozdział jest o Nozbe. Teraz pokażę. Jest o Nozbe. I normalnie ze skliszotami Nozbe, że jest aplikacja Nozbe i on ten pierwszy rozdział dawał do ściągnięcia za darmo ze swojej strony jako teaser książki. Więc nawet jak ktoś nie przeszła książki, to ściągnął pierwszy rozdział, który był o Nozbe. Więc ja pamiętam, że po prostu nagle byliśmy Big in Japan. Byliśmy w Japonii i to spowodowało, że potem się dogadałem z tym gostkiem i się zaprzyjaźniliśmy i on napisał książkę o Nozbe. I pierwsza książka o Nozbe była po japońsku, ze mną na okładce. I pojechałeś do Japonii. I pojechałem do Japonii ją promować i podpisywać książkę, której nie mogłem w stanie przeczytać, bo nie znam japońskiego. I to była niesamowita jazda. To jakby spowodowało też znowu dla nich, dla tych chłopaków sprzedaż aplikacji po japońsku. Żeśmy szybko tłumaczyli tą aplikację i naszą Nozbe na japoński. I dodatkowy sukces. Także czasami takie właśnie niekonwencjonalne deale, gdzie po prostu się dogadujemy, bo sobie ufamy, bo stwierdzamy, ok, to tak się oddzielimy, no może naprawdę zadziałać. I to nam zadziałało świetnie. Tak. I do tej pory mamy bardzo dużo japońskich użytkowników i niektórzy mają konta właśnie, niemalże od samego początku, od właśnie tego momentu, kiedy zaistnieliśmy w Japonii. Tak, to jest niesamowite. I to był 2011 rok, tak że lat temu. I ciągle używają. Co więcej, mi się wydaje, że jeden z naszych japońskich klientów jest w ogóle rekordzistą, że on wykupił teraz w jakiejś promocji naszej, nie wiem czy Black Friday, czy poprzednio, jak żeśmy podnosili ceny, płacił do przodu za kolejne lata Nozbe i on chyba ma wykupiony abonament do roku 2040. Więc… A co ciekawe, są jeszcze tacy japońscy użytkownicy, którzy wolą używać tej bardzo starej wersji Nozbe. Tak. Bo tak są przyzwyczajeni do tego. Tak, tak, tak. Przyzwyczajenie ludzi jest niesamowite. Tak, tak, tak. To była niesamowita jazda, ale właśnie tak jak mówię, czasami po prostu trzeba iść za ciosem, nie? I trzeba iść za ciosem, jak coś się, pewne rzeczy układają, po prostu trzeba korzystać z tej okazji. Tak samo była okazja, jakby ja napisałem po prostu maila do tego chłopaka, nie? Do Zono. Napisałem, znalazłem jego bloga, który był cały po japońsku, znalazłem formularz kontaktowy i napisałem hej, tu Michał z Nozbe. Dzięki, że jakby promujesz Nozbe, poznajmy się. Nie? I wiesz, no jest niesamowite. Prawda. No i Nozbe super się rozwijało. Miał już klientów na całym świecie, w Japonii. Poczekaj, wiesz, to zanim… Zanim do tego dojdziemy, może zróbmy małą przerwę, bo i dajmy pokazać i powiedzieć innym klientom Nozbe, jak fajnie Nozbe się sprawdza. I tutaj wrzucę Krzyśka, który prowadzi bardzo, bardzo fajną firmę, ale dowiedział się o Nozbe z miejsca, którego nikt by się nie spodziewał. Więc posłuchajcie Krzyśka, krótki, krótki ten, krótka historyjka. To, co prostotą i minimalizmem mi bardzo podpowiada, to odhaczanie. To jest biuro projektowe w branży elektroenergetycznej. Z Nozbe spotkałem się, czy powiedzmy miałem pierwszy kontakt dzięki mojej córce, która pokazała mi tę aplikację. Zacząłem reorganizować własną firmę, wdrożyliśmy Nozbę, no i do tej pory jest z nami. Jest tak integralną częścią, że ona stanowi część jakby zarządzania zadaniami w naszej firmie i teraz nie wyobrażamy sobie pracy bez tego oprogramowania. Także widzisz ten, pokazała córka tacie, no to weź ty się ogarnij, używaj Nozbe i w całej firmie używają Nozbe. U nas jest w ogóle bardzo dużo klientów, którzy przyszli z polecenia i czasami to są polecenia między firmami, a czasami właśnie takie, jak córka poleca tacie albo kolega koledzy, więc to różnie bywa. Wracając do naszego tematu, tak, chcieliśmy teraz pomówić o inwestycjach, bo często firmy, które są, szczególnie te nowe na rynku, one chcą, jakby same poświęcają czas i rozsyłają maile szukając inwestorów, zabiegając o ich uwagę. Do ciebie oni przychodzili sami wtedy. Nozbe naprawdę zaczęło się rozrastać i dostawałeś dziesiątki ofert różnego typu niektóre naprawdę atrakcyjne, no ale nikt cię nie przekonał. Dlaczego odrzucałeś te oferty zewnętrznego finansowania? No właśnie widzisz, jedną z naszych wartości w firmie mamy passion, pasja, simplicity, prostota, freedom, wolność i fairness, czyli właśnie bycie fair. I freedom, wolność, to jest wartość, która jest dla mnie bardzo ważna. I ta wolność polega też na tym, że ja się bałem, że inwestorzy przyjdą, pojawią się pieniądze. Ja się bałem raz, że w ogóle nie będę wiedział na co te pieniądze wydać i jak je wydać, żeby na rozwój Nozbe, bo już wydawał się rozwój szybszy niż kiedykolwiek przypuszczałem. Więc nie wiedziałem, czy będę w stanie sprostać tym dodatkowym pieniądzom, które dostanę, żeby firmę jeszcze lepiej rozwinąć. A z drugiej strony bałem się, że oni wtedy wejdą z butami i powiedzą mi: “Hej, no to teraz wiesz, no to teraz otwórz to biurko”. Załóż to biuro, to teraz pracuj bardziej tradycyjnie, to teraz my tu musimy do ciebie przychodzić, my musimy tu być blisko ciebie, bo musimy móc tutaj przyjść do swojego biura, zobaczyć jak pracujesz i takie rzeczy. I ja to widziałem, takie sytuacje. I co więcej widziałem, że inwestorzy zmieniali dynamikę firmy, że powodowali w tym momencie, że ktoś inny jest szefem, tak naprawdę. Nawet jeżeli ma mniejszościowe udziały, tak jest szefem, bo dał pieniądze. I do tego jeszcze powoduje, że, no nie, że ma tej wolności w podejmowaniu decyzji, a dla mnie, a mi się podoba ten układ, że moimi inwestorami są klienci. Że to klienci mi mówią, jakie chcą Nozbe, że to klienci do nas piszą. Klienci u nas głosują swoimi dolarami, swoimi złotymi, swoim portfelem i wydają pieniądze na nasz software. I to mi się dużo bardziej podobało i wydawało mi się zawsze dużo bardziej naturalnym sposobem, że tak powinno to funkcjonować. To klienci decydują, a nie jacyś tam inwestorzy, jacyś tam goście w garniturach. I koniec końców ileś tam razy miałem podejść, nawet poważnych rozmów z inwestorami, ale za każdym razem stwierdzałem, a jakby znowu mam teraz też… I druga sprawa jest też taka, że ja jestem, wiesz, od osiemnastu lat to rozwijam i ciągle mam pasję do tego produktu samego. Zresztą sama pamiętasz wczorajsza rozmowa marketingowa, gadamy o czymś i nagle wpadłem na pomysł, jak można jakąś funkcję zrobić w Nozbeek. I ja tak funkcjonuję i ja w tym momencie wolę mój czas poświęcić na rozwój aplikacji, na pracę nad funkcjami fajnymi, a nie nad politykowaniem z inwestorami. I tak, oczywiście wiele osób może mi zarzucić, że bym może bardziej zmaksił, bym był, nie wiem, na pierwszych stronach gazet albo cokolwiek innego. Ale teraz po latach ci powiem, że wiem, znam iluś tam, że wiem, znam iluś tam ludzi, którzy wzięli inwestycje, rozwinęli firmę świetnie, mają ten, są na stronach gazet dużo bardziej popularni niż ja, mają dużo większe socjale niż ja, ale jak z nimi gadam, no to mają dużo mniej niż ja. Mają dużo mniej wolności w tym co robią, mają dużo mniej pieniędzy, no bo są tylko częścią tego wszystkiego i generalnie jakby mają gorszy lifestyle, inaczej, nie mają takiego lifestyle’u jaki ja mam, który ja chcę mieć. I to dla mnie jest znowu, ta wolność w tym wyborze jak żyję, to, że mogę mieszkać tutaj, gdzie mieszkam, to, że ty możesz pracować na ten jakby daleko ode mnie, a jednocześnie pracujemy, czujemy, że pracujemy razem, to jest jakby, dla mnie to jest nie do przecenienia, więc ta wolność w prowadzeniu biznesu, nie bójmy się tej wolności, więc tutaj dla przedsiębiorców apeluję, nie bójcie się podejmować decyzji takiej, jakie wam leżą na serduszku, nie podejmujcie decyzji dlatego, że wypada, a ja mam wrażenie, że dużo, że wiele razy to było coś takiego, że ludzie mówili, no Michał, skoro już masz produkt technologiczny i tu są ci inwestorzy, to teraz wypada wziąć inwestycje, bo to jest naturalna sprawa, co należy zrobić. Czasami pojawiają się naprawdę duże firmy i do ciebie, z tobą też się taka skontaktowała, w pewnym momencie napisała do ciebie Evernote, więc to jest naprawdę duży gracz i zaprosili cię do Doliny Krzemowej, bo mogłeś się tam przeprowadzić i biuro założyć i nawet ich ofertę odrzuciłeś. Co tam się działo i dlaczego się nie zdecydowałeś na współpracę z nimi? Wrzucimy też tutaj w notatkach do odcinka ten niemabiuro.pl/69 tak, numer 69 tego odcinka, będą linki do moich wpisów, bo ja tam też będzie wpis o Japonii i wrzucę też wpis o Evernote, o całej historii Evernote, to jakby ten temat już jest na tyle stary, że stwierdziłem, że mogę śmiało opisać go na blogu, więc opisałem go na blogu, jakby ktoś chciał zobaczyć. Niech sobie przygotuje popcorn i sobie poczyta. W każdym bądź razie chciałem wytłumaczyć, że Evernote to jest firma, która wtedy mi strasznie imponowała i jak ktoś miałby się zgłosić, żeby mnie kupić, to to była taka firma jak Evernote, nawet bardziej niż Google. Ja pamiętam, że Google też mnie imponował, ale Evernote bardziej. Zgłosili się do mnie dlatego, że Nozbe się zintegrowało z Evernote. Ciągle mamy integrację z Evernote. I ta integracja była świetna, fajnie działała. Ale znowu wynikała z tego, że ja używałem i Evernote i Nozbe, więc ja byłem użytkownikiem obu tych aplikacji i ja chciałem tej integracji też. I znowu ten sam temat, wynikało coś z potrzeby. I okazało się po prostu, że Dolina Krzemowa jest fajna, żeby ją odwiedzić, ale ja tam nie chcę mieszkać. To była jedna rzecz. Dwa, ja zauważyłem, że wtedy oni by zamknęli Nozbe. Nozbe przestałoby istnieć, ja bym pracował w Evernote jako tam ktoś tam, jeden z szefów jakichś tam. I to wszystko spowodowało, że jak się zastanowiłem, ja stwierdziłem, że nie, właściwie to co ja chcę robić to chcę prowadzić Nozbe. I potem nie zapomnę, że po latach powstał ten film Social Network z Markiem Zuckerbergiem o Facebooku. I potem była ta cała historia, że tam na kanale tego filmu i potem była w ogóle ta historia, wyszła najaw, że Yahoo czy Google zaproponowali mu ogromne pieniądze za kupienie Facebooka. Nie? I tak jak Marka Zuckerberga za bardzo, jakby nie jestem jego wielkim fanem, ale podobała mi się ta scena, którą opisał ktoś tam, kto był przy tym. I że on zrobił spotkanie inwestorów i powiedział: No, mieliśmy ofertę za tyle i tyle, żeby kupić Facebooka. Oczywiście tego nie sprzedajemy, więc kolejny pulpo ramo. A wszyscy: Nie, nie, chwila, chwila. Musimy wziąć to pod uwagę, no bo to są ogromne pieniądze. Popatrz, ty byś dostał tyle i tyle milionów. A on: No i co bym z tymi milionami zrobił? Bym założył kolejną firmę społecznościową, a ja właściwie lubię tą, którą mam. I mi się podobało to podejście. Robiłbym tak to samo. W sensie, bym wtedy z tych pieniędzy założył nową firmę społecznościową, nową platformę społecznościową, a tą, którą mam, mi się podoba i ja chcę ją rozwijać. I u mnie było to samo. Ja bym pracował dla Evernote i robiłbym coś produktywnościowego dalej, ale to, co ja robiłem w Nozbe, mi się właściwie podobało i ja nie chciałem tego zmieniać. I co ciekawe, moi mentorzy, z którymi konsultowałem tą decyzję, powiedzieli mi: Tak, Michał, nie sprzedawaj. Ty masz to, co wszyscy chcą mieć, czyli tą wolność, że możesz tworzyć to, jak chcesz, tworzysz coś, na czym ci zależy, coś dla ciebie fajne i co ludzie chcą kupować. I to jest taki klucz naszego sukcesu w Nozbe. Ludzie używają Nozbe i tak jak tutaj Krzysiek ten powiedział, że potem staje się Nozbe literalną częścią ich pracy, ich życia. My mamy straszną odpowiedzialność, że jakby sama wiesz, jak odpowiadasz na pytania klientów, że mamy straszną odpowiedzialność, że ich całe życie jest w Nozbe, nie? I ta nasza misja, żeby to życie w Nozbe im ułatwić jest tak fajna i że się nie nudzi i że dalej chcemy to robić. I dlatego na koniec końców to było to. Ja dalej chciałem tworzyć Nozbe. Ciekawa jestem, jaką minę mieli pracownicy Evernote, jak otworzyli twojego maila z odpowiedzią negatywną, bo wspominałeś mi kiedyś, że oni jednak mieli trochę takie podejście, że jakaś tam firma z Polski, pewnie dla nich to będzie prestiż. Takie troszkę mieli podejście, że to tylko mała firma. Tak, oni w ogóle przede wszystkim byli zdziwieni w ogóle, że Nozbe nie dość, że ma ileś tam tysięcy klientów, w ogóle użytkowników i klientów płacących i że ma tych płacących klientów i to sporo. Ja pamiętam, że oni bo oni uruchomili aplikację dużo rok później po mnie tak naprawdę, ale oni mieli te wszystkie pieniądze z Doliny Krzymowej, byli bardzo popularni i szybko wzrośli. Ale oni też tą aplikację zrobili w ten sposób, że ona w wersji darmowej wtedy mogła już bardzo dużo, więc oni skupili się na tym, co potem chcą inwestorzy, żeby wzrost. Wzrost nawet nie musi być dochodowy. Ważne, żeby był wzrost. Ja pamiętam, że Phil Libin, szef Evernota, tak popatrzył na moje te finanse i tak dalej i mówi tak: “W 2008 roku to ty więcej zarobiłeś niż my”. Bo oni tak szli na wzrost, a nie na pieniądze, że oni jak popatrzyli na te… Potem oni mi przeskoczyli, wiadomo, bo byli dużo więksi, ale mi się podobało takie jego podejście takie: “Ale właściwie to tutaj w tym roku byłeś nawet bardziej dochodowy niż my”. Więc to było takie ciekawe spostrzeżenie. Tak, więc przyjechałaś do Doliny Krzymowej, a później mi napisałeś, że jednak nic z tej współpracy nie dostałam. Jak to ładnie mówi się po amerykańsku: “Thank you, but no thank you”. Tak, tak. Właśnie. Rzucałeś oferty inwestorów i chciałeś współpracować z Evernote, wybrałeś tą wolność i w sumie do tej pory cały czas prowadzisz firmę na swoich zasadach. Czasami właśnie nam mówisz, że: “Tak zrobimy, bo możemy”. I to jest właśnie ta wolność. I na przykład właśnie ta praca zdalna, którą zaczęłaś zanim stało się to jeszcze modne. I później, już prawie 10 lat temu, w 2016 roku wprowadziłeś jeszcze jedną, dla niektórych nawet można powiedzieć trochę kontrowersyjną zasadę w swojej firmie. Powiedziałeś nam pewnego dnia: “Piątki, od teraz nie będziemy pracować normalnie”. Skąd wziął się ten pomysł? W sumie teraz taka flagowa koncepcja twoja. O co w ogóle chodzi z tymi piątkami i czterodniowym tygodniem pracy? Całe szczegóły to zapraszam do poprzedniego odcinka podcastu, jak ktoś nie ściągnął, nie ma, biura 18. O piąteczkach mówię, jakby cały odcinek jest o piąteczkach, więc tutaj tylko streszczę, że generalnie chodziło o to, że my w naszych wartościach mamy fairness, bycie fair. Byciem fair jest też byciem uczciwym wobec siebie i uczciwym wobec klientów. I jak ja zobaczyłem, że my, którzy jesteśmy od produktywności, to był pierwszy trigger taki, że jesteśmy od produktywności, mamy wszystko w projektach, zadaniach i w komentarzach Nozbe, brawo my, ale potem tego nie sprzątamy. Nie robimy przeglądu tygodnia. I to potem powoduje, że nagle wiesz, ja przeglądam, wchodzę w jakiś projekt, który jest przed nie wiadomo jakiegoś czasu i tam ostatnie zadanie, to tam się wydarzyło ostatnio w maju zeszłego roku. Jak to jest możliwe, że mamy jakiś taki projekt, który jest po prostu taki zombie? Albo decyzja jest, że to robimy, albo tego nie robimy, odkładamy na półkę. Tutaj leży takie coś. Nikt nawet tego nie sprzątnął. Dlaczego? No bo jest tyle pracy, że my pędzimy. Nie dlatego, że nam się nie chce sprzątać, albo nie lubimy sprzątać. U nas jest dużo osób o różnych charakterach. Między innymi bardzo sobie cenię naszą współpracę z tobą. Ty i ja mamy bardzo odmienne charaktery. Ty właśnie jesteś bardziej poukładana, pilnujesz, żeby wszystko było na czas. Ja jestem bardziej chaotyczny, ale dzięki tobie to właśnie świetnie uzupełniamy. I dlatego to nie było to. To było po prostu to, że my wszyscy pędziliśmy. I ja stwierdziłem: Nie, nie. My potrzebujemy bufora. Potrzebujemy dnia, kiedy jeżeli ty chcesz przejrzeć wszystkie projekty, jakie chcesz Emilia, to możesz. I nie musisz myśleć o tym, że dla Michała miałem przygotować to i musiałem zrobić jeszcze to. Tylko żebyś miała ten czas, żeby każdy z nas miał ten czas, ten bufor. Na sprzątanie, na przygotowanie lepszego tygodnia, na ten przegląd tygodnia, który jest częścią podstawową Getting Things Done, naszej metodyki, która zainspirowała nas do stworzenia Nozbe. I to był początek. Ale potem druga sprawa to była taka, że naprawdę ja narzekałem, że my się nie rozwijamy, że nie uczymy się nowych technologii, bo nie ma na to czasu. No bo my mu spędzimy, przygotowujemy kolejny odcinek podcastu, kolejne wszystko, zamiast zastanowić się właśnie, jak ten podcast mógłby być lepszy. Jaki moglibyśmy kupić mikrofon, jakie moglibyśmy robić inne ustawienia, albo cokolwiek innego, albo jak lepiej zorganizować. Bo na to nie ma czasu. My musimy robić kolejny odcinek, kolejny odcinek. Musimy cisnąć. I dlatego ten piątek stał się naszym takim piątym dniem, który nie jest dniem oficjalnym pracy bieżącej. To jest dzień, kiedy mamy czas na przełom tygodnia. I to jest najważniejsza rzecz. A potem rozwój osobisty. Potem możemy właśnie robić to, na co mamy ochotę, zgłębić jakieś tematy, obejrzeć ten… Ja zauważyłem, że my w życiu potrzebujemy tego bufora. Dlatego bardzo reklamujemy ten czterodniowy tydzień pracy w wersji Nozbe. Czyli nie, że cztery dni pracujemy, piątek jest kompletnie wolny. Ale piątek jest wolny od tego, że ja Ci w piątek, Emilia, nie powinienem Ci mówić, co masz robić. Ty w piątek zdecydujesz, co będziesz robiła. Jedynym wyjątkiem jest wczorajsza moja rozmowa z Pawłem. Pozdrawiam naszego Pawła od wideo, że powiedziałem Pawłowi, że ma w piątek posprzątać nasz folder audio-video. No ale znowu. To jest część piąteczków. W piąteczek sprzątamy. Sprzątamy biurko, sprzątamy nasze biuro domowe, sprzątamy właśnie pliki. Więc jakby po prostu poprosiłem Pawła, żeby właśnie w piątek zajął się ogarnięciem naszych tam pewnych plików, bo rzeczywiście mamy trochę tam bajzlu. Ale też nie chcę, żeby Paweł zajmował się tym teraz. Żeby teraz miał czas na tworzenie wideo, na tworzenie kolejnych nowych treści dla naszych klientów. Ale w piątek on może właśnie spokojnie sobie przeklikać, obejrzeć sobie pliki, tworzyć sobie foldery. Może robić, co chce. Jakby ma na to czas. Ma tą przestrzeń. Także ja bardzo polecam poprzedni odcinek podcastu, żeby posłuchać. I zauważ. Wprowadziliśmy to w szesnastym roku. Kiedy znowu. To jeszcze nie było modne. Czterodniowy tydzień pracy. Dopiero teraz ludzie o tym mówią. Ale zrobiliśmy to dużo wcześniej, niż to było modne. Ale to nam się sprawdziło. I oczywiście, że są momenty, kiedy piąteczek tam ktoś coś nadrabia i oszukuje i w ogóle. Ale te piąteczki się nam przydają, bo one powodują, że dzięki piąteczkom mamy więcej porządku. Dzięki piąteczkom jesteśmy lepszymi osobami, bo się rozwijamy. I ja nie widzę odwrotu od piąteczków. Jakby to jest dla mnie integralna część tej chwili pracy. A ty widzisz, żeby było inaczej w piątek? Zdecydowanie nie. Ale to do tego za chwilę. Dlaczego? Tak teraz tylko pomyślałam, że właśnie ta dyskusja, która się teraz toczy dość w sumie intensywnie, bo tam rząd też miał jakieś pomysły na ten czterodniowy dzień pracy. To zawsze jest taka to albo nic. Także albo pięć dni pracy, albo cztery dni pracy i tyle. I ta alternatywa, którą proponujesz wydaje mi się naprawdę najlepszym rozwiązaniem. To, że ten piątek jest niepracujący. Teoretycznie. Ale z drugiej strony wciąż jesteś w pracy i skupiasz się właśnie na trochę innych rzeczach. Że on jest troszkę luźniejszy. I możesz rozwijać się w tym czasie. Ale dla mnie przede wszystkim ten przegląd tygodnia jest ważny. A tak jak wspominałeś, ja jestem osobą, która lubi poukładać sobie wszystko. I dzięki temu, że mam ten piątek, że mogę sobie posprzątać projekty. Najważniejszym dla mnie elementem tego wszystkiego, tego przeglądu jest ustawienie sobie priorytetów na następny tydzień. I gdyby każda firma dała pracownikowi tą przestrzeń do tego, żeby to sobie uporządkować, to myślę, że każdy poniedziałek byłby mniej stresujący dla ludzi. Bo wtedy przejdziesz do pracy w poniedziałek i nie zastanawiasz się w co teraz ręce włożyć. Tylko masz listę priorytetów. Po kolei sobie otwierasz. I wiesz czym się masz zająć. Więc to… Ja wiem, że dla niektórych to jest takie: o, piątek, teraz jak to nie będą pracować. Ale z drugiej strony dzięki temu, żeby u nas w firmie się to tak sprawdziło, że zaczynamy bardziej produktywnie tydzień. I ten poniedziałek jest naprawdę od razu takim startem. Prawda? Jakby to jest tak, że idziesz w poniedziałek z planem. W sensie ty wiesz co jest do zrobienia w poniedziałek. No bez stresu takiego. Tak. I co więcej, mi się czasami nie udaje w piątek zrobić przeglądu tygodnia, o czym pewnie wtedy widzisz, bo widzisz w zadaniach. I wtedy mam w poniedziałek dużo gorszy. Bo w poniedziałek muszę nadrobić. Muszę teraz zaplanować. I ja wiem, że potem sobie pluję. Sam się wkurzam na siebie. Mówię, nie, nie, kurczę. Kolejny piątek robię przegląd, bo to jest… Tak nie można. Za każdym razem jak nawalam, to wiem, że nie tędy droga. I wiem jak to… I co więcej, wiem wtedy jak łatwo wtedy stwierdzić. A no to zobaczę to na socjalach. To zrobię coś innego. Co wcale nie powinno się w tym momencie robić. A w momencie, kiedy ty posprzątasz, przygotujesz wszystko w piątek, to ten poniedziałek jest po prostu mega udany. A co się dzieje? My wiemy dobrze z produktywności, że jak nabierasz momentum, czyli nabierasz jakby… rozkręcasz się, to potem po prostu pędzisz. Więc jeżeli w poniedziałek ruszysz z dobrym planem i zrobisz coś fajnego i zrobisz coś dobrego, to potem wtorek jest lepszy i środa lepsza i wszystko lepsze. Więc jakby działa po prostu skutecznie. Także cieszę się, że też tak to widzisz. To jest zdecydowanie… I też mam wrażenie, że ten piątek, ten przegląd tygodnia w piątek, też powoduje, że ten weekend jest fajniejszy, bo jakby już wszystko jest przygotowane. Jest taki spokojniejszy. Wiem co będzie, wiem co mnie czeka. Wiem co jest jakby w przyszłym tygodniu. I nie ma właśnie takiego strachu, co teraz będzie się działo. Co będzie działo się w kolejnym tygodniu. I są też takie tematy, które gdzieś czasami są na boku, że kiedyś w wolnym czasie ktoś się tym zajmie. I wtedy w piątek po zrobieniu przeglądu, niektórzy właśnie zabierają się za te tematy. I dzięki temu u nas w firmie też różne rzeczy udało się zrobić. Właśnie dzięki temu, że programista powiedzmy sobie znalazł w piątek ten czas, żeby jakoś tam nie wiem, douczyć się czegoś, czy zacząć pracę nad czymś. Jakąś malutką rzeczą, która później okazała się fajną opcją, czy fajną funkcją. W zeszłym odcinku opowiadałem o przykładzie Jarka. Nasz programista. Pozdrawiam Jarka. Jarek bardzo chciał mieć do Gmaila dodatek, żeby dodawać zadania prosto z Gmaila do Nozbe. Ale to nigdy nie było w planie. Zawsze były ważniejsze roboty. A jako, że Jarek w ogóle zarządza naszym całym backendem, serwerami, to on ma bardzo poważną, bardzo odpowiedzialną pracę. Więc on nie miał czasu, żeby takie coś podjąć. Ale zajął się tym w piąteczek. Po prostu stwierdził, ale on chce zgłębić, co trzeba było, żeby zrobić taki dodatek. No i go zrobił. I go zrobił po prostu w piąteczek. Ta ciekawość go zmotywowała, żeby… A ta przestrzeń, którą mu dajemy w piątek… W piątek nie musisz bawić się serwerami. Serwery są ustawione. Wszystko gra. Więc w piątek możesz robić, co chcesz. I to nagle on zajmuje się czymś, co… On jest programistą, ale to nie jest część tego, co on normalnie robi w pracy. On takich rzeczy nie robi. A miał bardzo ochotę. I cieszę się. Właśnie dlatego mówię, ten piątek jest tak potrzebny. Ten bufor, który daje nam tą przestrzeń, że… My zawsze mówimy, że dzieci powinny mieć, rozwijać swoją ciekawość, ale my jako dorośli też. To nam daje tą frajdę z pracy. To nam daje to, że coś nowego się… Czegoś nowego się uczymy i rozwijamy. I ja nigdy nie chciałbym przestać. A czy w tym przypadku też spotkałaś się z ludźmi, którzy tak byli sceptycznie nastawieni do tego pomysłu? Tego, żeby w piątek jednak dać pracownikom taką swobodę większą? Mi się wydaje, że wiesz… Możemy ten odcinek zmienić na nie tyle niedojrzałe decyzje biznesowe, ale jakim to frajerem jest Michał? Dlatego, że najpierw to to, że pozwala ludziom pracować zdalnie. Ich nie kontroluje. Nie robi im automatycznych screenshotów. Nie patrzy, czy oni klikają w klawiaturę. Nie instaluje u nich webcamów. To jest w ogóle to. A teraz dochodzimy jeszcze do tego, że jeszcze daje im piątek wolny. Daję piątek, róbcie co chcecie. Naprawdę, jak miałem kilka wywiadów na temat piąteczków, przecież byłem nawet w telewizji śniadaniowej i opowiadałem o piąteczkach, to ludzie się na mnie patrzyli jak takiego frajera. To jest takie naiwne, co ty robisz, Michał. Że dajesz ludziom te piąteczki i jeszcze… Oni się przecież oszukują. Każdy by cię oszukał wtedy. No ale to nie jest moje doświadczenie. Ja nie mam wrażenia, że ty albo ktokolwiek z naszego zespołu mnie oszukuje przez to. Ja mam wrażenie, że dzięki temu pracujecie lepiej. I to jest moje wrażenie. Ale naprawdę podejście większości osób na taką informację to jest… Ten koleś jest po prostu mega naiwny i po prostu jakby… Teraz mnie cię też przypomniało, bo też na aplikacji rozwijasz już tyle czasu i niektórzy też tak mówią, że dlaczego nie dodasz tej funkcji czy jakiejś tam innej funkcji, czy miliona innych różnych opcji. I właśnie tutaj też masz takie podejście trochę inne niż wszyscy. Zamiast dodawać miliony różnych dziwnych opcji do aplikacji cały czas chcesz, żeby ona utrzymała tą prostotę, która zresztą jest też naszą wartością. Bardzo. I zobacz, z tyłu tutaj nie widać tego całego, ale z tyłu za mną jest logo Nozbe z Lego zrobione. Więc tutaj ci, którzy są na wideo to mogą na chwilę tutaj przesunąć kamerę, żeby zobaczyli. O, logo Nozbe z Lego. I ja pamiętam, że jak czytałem książkę o właśnie firmie Lego, mieli problemy finansowe. Mieli taki moment na przełomie tego wieku, że Lego szło w dół, to ich szef firmy powiedział: “Wróćmy do klocka Lego”. Oni zrozumieli, że to klocek Lego jest tą wartością. Nie nazwa Lego, nie ich brand czy coś takiego, tylko klocek. I róbmy wszystko wokół klocka. Klocek ma być znowu tym podstawą naszą. Wracamy do klocka. To u nas jest to samo. Są aplikacje dużo bardziej zaawansowane. Tutaj mamy konkurentów. Mamy Notion, który jest po prostu wszystkim kombajnem. Jest Asana, która ma też nie wiadomo co. Monday, który nie wiadomo co. Jest mnóstwo. Tutaj mogę wymieniać i nie będę się bał wymieniać konkurentów. Zapraszam, żeby ich przetestować. Nie ma problemu. Ale jak ktoś zobaczy Nozbe, to w Nozbe najważniejsze jest to zadanie. Jak mówimy task. Zadanie. I zadanie, bo mamy tą prostą strukturę. Projekty, zadania, komentarze. I to zadanie jest tym najważniejszą rzeczą, że mam coś do zrobienia. To jest coś do zrobienia. I to zadanie może mieć różne parametry i ma komentarze i tak dalej. I to zadanie jest tym naszym klockiem Lego. To jest najważniejsza rzecz. I co więcej, to zadanie się wyświetla też świetnie i na telefonie i na komputerze. Więc dzięki temu można zarządzać firmą z kieszeni z iPhona czy z Androida. I mamy klientów i mamy szefów firmy, którzy nigdy się nie logują do Nozbe w przeglądarce na komputerze. Oni tylko używają Nozbe przez telefon. Bo mogą, bo zadanie jest tą kluczową rzeczą, którą oni przeglądają, przeglądają komentarze i tak dalej. I ja właśnie bronię się przed tym, żebyśmy mieli nie wiadomo jakie inne funkcje, które nie są związane z zadaniami. Ja skupiam się na funkcjach, które mają ułatwić tworzenie zadań, załatwianie zadań i zarządzanie projektami, żeby mieć też zdania. Więc tak jak wczoraj rozmawialiśmy właśnie mam nowy pomysł na pewną funkcję. Nie będziemy jeszcze spolerować, bo zobaczymy kiedy się uda. Ale która właśnie znowu jest w tym kierunku. Ułatwia zarządzanie zadaniami. I ja uważam, że nasza aplikacja, która jest dużo prostsza, ma dużo mniej innych funkcji, nie jest kombajnem, ale skupia się na tym, żeby te zadania były najlepsze. I sama widziałaś nasze pomysły. Mamy tyle pomysłów, jak to można jeszcze usprawnić, jak to można zrobić jeszcze lepiej, że to się w głowie nie mieści. Ale dzięki temu, ktokolwiek to założy konto w Nozbe, nawet dzisiaj, to nie poczuje tego ojejka, od czego ja mam teraz zacząć. Zacznij dodając zdania i zrób to zdanie. I potem kolejne. I potem zobacz, że tak, mamy projekty, mamy grupy projektów, mamy szablony projektów, mamy mnóstwo więcej funkcji, które pomogą Ci w tych zadaniach. Ale jak założysz konto dzisiaj w Nozbe, to generalnie możesz już dodać pierwsze zadanie bardzo prosto i to zadanie możesz zrobić. I to Ciebie wciągnie i to spowoduje, że sobie ułożysz jakby nagle Twój chaos w głowie przez to, że wypiszesz sobie te zadania i je zrobisz. Więc to nasze zadanie jest naszym klockiem Lego. To jest nasza integralna część. Ta prostota tego zadania. I to się wydaje proste, ale mamy tam mnóstwo funkcji. Mamy powtarzalności różne, mamy mnóstwo funkcji, ale tak mamy to zaprojektowane, żeby każdy, kto nawet dzisiaj wejdzie do Nozbe, od zera nie zna Nozbe, będzie wiedział, jak łatwo dodać można zadanie, można łatwo je zrobić. I nie możemy od tego odejść. Dlatego, że to jest to, co jest naszą siłą. To jest to, co nam mówią przedsiębiorcy, że próbowali wdrożyć różne rozwiązania w swoich firmach, ale one wymagają nie wiadomo jakich szkoleń, nie wiadomo czego, a potem tak ludzie tego nie używają. A odpalają Nozbe, zapraszają ludzi i nagle wszyscy używają i potem okazuje się, że szef mówi: “A to może coś innego?”, a wszyscy: “Nie, my chcemy Nozbe”. Więc to jest nasza moc. I to jest to, co mnie kręci po 18 latach. I to jest to, dlaczego ciągle chcę to robić i dlaczego mam z tego ciągle frajdę. Super. Myślę, że dzisiaj naprawdę podzieliłeś się wieloma inspirującymi przemyśleniami. Właśnie o tym, jak można iść w sumie pod prąd, ale jednocześnie świętujemy 18 urodziny, więc to znaczy, że coś jednak na dobre to wyszło. Dziwne, różne, niekonwentne, konwencjonalne decyzje. To właśnie pójście pod prąd. I tak nikt nam nie uwierzy, Emilia. Nie masz biura, nie jesteś poważną firmą. Dokładnie, dokładnie. Ostatecznie. Dokładnie, dokładnie. Więc co ja mogę poradzić, że tysiące klientów na całym świecie chce używać Nozbe i bez Nozbe nie może żyć i my chcemy dalej im służyć. Taka sytuacja. A jeżeli ktoś nie ma konta, to zapraszam. Oferujemy fajny bonus dla słuchaczy tego podcastu. I w ogóle prosimy tutaj wszystkich słuchaczy o podzielenie się tym podcastem z kolegami, koleżankami. Jeżeli kogoś nie przekonał Nozbe do tej pory, to może moja historia, jak podejmujemy decyzje, może ich zainspiruje. A w bonusie dajemy tym, którzy założą tutaj stąd konto, dajemy 100 złotych na konto premium, co oznacza mniej więcej, że dla jednej osoby to są 3 miesiące gratis. Więc warto sobie takie 3 miesiące gratis odebrać. Także zapraszam. A Emilia, tobie dziękuję bardzo za wspólne nagranie. Dziękuję bardzo. I do usłyszenia w kolejnym odcinku podcastu Nie ma biura. Dziękujemy, że słuchasz podcastu Nie ma biura. Co drugą środę rozmawiamy w nim o produktywności i sposobach na to, by działać mądrze. Ponieważ wierzymy, że praca to nie miejsce, do którego się chodzi, ale to, co się robi. Mamy specjalny bonus dla fanów audycji Nie ma biura. Zarejestruj się w Nozbe za pomocą tego linku nozbe.pl na podcast, a otrzymasz kredyty o wartości 100 zł, które możesz potem przeznaczyć na zakup Nozbe Premium. Nozbe pomaga tysiącom przedsiębiorców i ich zespołom w prosty sposób zorganizować swoje życie zawodowe i prywatne w jednej aplikacji w prosty sposób. Nozbe jest bezpłatne do 3 aktywnych projektów i 3 osób w zespole. Więc wypróbuj już dziś i odbierz bonus, który potem wykorzystasz, aby odblokować nieograniczone projekty. Jeszcze raz dziękujemy, że słuchasz podcastu Nie ma biura i mamy nadzieję, że szepniesz o nim słówko znajomym. Do zobaczenia i usłyszenia w następnym odcinku. W międzyczasie możesz odebrać swoje bonusowe kredyty tutaj. Zapraszam.